Wprowadzenie
Trudno opowiadać o czasach, które samemu zna się tylko z opowieści. Chociaż na każdym kroku można dziś spotkać ślady dawnej chwały naszej cywilizacji, a zarazem świadectwa powodów jej upadku, nam, ocaleńcom, dają one tyle samo wiedzy o przeszłości, co gliniane skorupy dawały archeologom badającym starożytne kultury pośród piasków zapomnianych krajów.
Wiadomo, że do ostatecznej zagłady nie doprowadził żaden szaleniec trzymający palec nad czerwonym guzikiem, ani nie wywołały jej zyskujące samoświadomość roboty do tej pory wiernie służące swoim ludzkim panom. Winić należy raczej naszych pradziadów – miliardy zwykłych ludzi i rządzące nimi jednostki, kadencja za kadencją powtarzające te same błędy. To przez ich głupotę, krótkowzroczność i ślepą wiarę w to, że kolejne pokolenia poniosą brzemię ich zachłanności, dzisiaj walczymy o każdy dzień życia z nowymi mieszkańcami świata.
Nie wiemy, co wydarzyło się na innych kontynentach – wszelkie ślady po globalnej wiosce dawno zatarły się w naszej pamięci. U nas, w Australii, za całe zło zwykło się winić międzynarodową megakorporację Cerbero. Wykorzystała ona fatalną politykę zadłużonego rządu i zaproponowała bezprecedensowe rozwiązanie – wykup ogromnej, a zarazem mało użytecznej części kraju i uratowanie stale spowalniającej gospodarki potężnymi zastrzykami inwestycyjnymi, które w ciągu kilku lat efektywnie oddały w jej macki kluczowe gałęzie produkcji. Jednocześnie pojawiły się silne naciski społeczne na zmniejszenie wydatków na obronność oraz siły policyjne, co miało związek z wprowadzeniem przez Cerbero szeregu usprawnień technologicznych, mających na celu ochronę Australijczyków przed rosnącym terroryzmem. Wojsko i policja finansowane przez rząd niemal przestały istnieć, zastąpione siłami porządkowo-obronnymi Cerbero, które były znacznie lepiej wyposażone, a co najważniejsze nie kosztowały podatnika ani dolara.
Cerbero w pełni wykorzystało każdą poczynioną inwestycję. Pustynny interior stał się wkrótce poligonem doświadczalnym dla wszelkiego rodzaju projektów. W sercu Australii wyrosły laboratoria badawcze, kompleksy technologiczne i produkcyjne ciągnące się całymi kilometrami na i pod ziemią, eksperymentalne reaktory atomowe oraz elektrownie geotermalne sięgające głęboko w skorupę ziemską… W tamtych czasach mówiło się, że firma obsługuje nawet więzienia dla szczególnie niebezpiecznych skazańców, aby pod płaszczykiem eksperymentów resocjalizacyjnych wykorzystywać ich ciała do najdziwniejszych badań z zakresu genetyki i biotechnologii…
Obecnie wiemy, że każda plotka z dawnych dni znajduje uzasadnienie w niezliczonych ohydnych pomiotach spaczonej wyobraźni naukowców, które w poszukiwaniu ofiar przemierzają Pustkowie, jak dziś nazywamy Australię. Jednak dawniej wiele można było usprawiedliwić w imię taniej energii, ułatwiających życie gadżetów i pozorów bezpieczeństwa w świecie ogarnianym coraz większym szaleństwem.
Niemniej nic nie trwa wiecznie. Cerbero upadło, a wraz z nim poszły w niwecz nadzieje na lepszą przyszłość. Jakie były powody? Któż to wie… Może zawiodły eksperymentalne, podziemne reaktory napędzające machinę technologiczną firmy? Może centralny komputer został zainfekowany nieznanym wirusem? Może wreszcie natura upomniała się o swoje, rozdrażniona zachłanną grabieżą jej owoców? Grunt, że pewnego dnia zadrżała ziemia, wybuchły dawno wygasłe wulkany, a wraz z kolejnymi wstrząsami i erupcjami doszło do pęknięcia kontynentu oraz całkowitej zmiany ukształtowania kraju. Morze wdarło się w powstałą szczelinę, którą dziś nazywamy Wielką Rozpadliną, rozdzielając Australię na dwie połowy, zaś w powstałym chaosie zginęły setki tysięcy ludzi.
I właśnie w tym momencie – kiedy byliśmy najbardziej podatni na atak – uderzyli biznesowi rywale Cerbero. Z tajnych baz w Azji Wschodniej i Indonezji nadleciały rakiety balistyczne, jakby ich jedynym celem było przetestowanie parasola obronnego rozciągniętego przez firmę nad kontynentem. Uszkodzone systemy antyrakietowe oraz częściowo niesprawne, wojskowe S.I. opracowane przez Cerbero zdołały ochronić jedynie część miast oraz kompleksów technologicznych korporacji. Do zniszczeń wywołanych tąpnięciami doszły eksplozje nuklearne, które w ciągu godzin pozbawiły Australijczyków warunków do życia.
Nastały najczarniejsze lata, których nie sposób porównać nawet z dzisiejszą walką o przetrwanie. Chyba na nasze szczęście pokolenie, które pamięta Dopust, w większości odeszło, a nieliczni starcy, którzy zostali, nie chcą dzielić się historiami o tamtym mrocznym czasie. Wiemy, że populacja spadła do kilku procent pierwotnej wielkości, lecz należące do niej jednostki zahartowały się w ogniu wiecznie płonących fabryk i światłach dawno wymarłych miast. Nasi ojcowie i dziadkowie nauczyli nas, jak na nowo odnaleźć się na pustkowiach, zaś nasze matki i babcie zadbały, byśmy nie popełniali błędów z przeszłości. Dzięki nim możemy dumnie stąpać pośród wspomnień świata, który pomogli zniszczyć.\
Jesteśmy dziećmi nowej Australii, wygnańcami z technologicznego Edenu gotowymi wykorzystać każde narzędzie, aby przeżyć kolejny dzień. Nie obawiamy się bestii, które uciekły ze zrujnowanych laboratoriów Cerbero, ani cybernetycznych tworów korporacji bezmyślnie przemierzających Pustkowie. Nie straszne nam gangi szukających łatwej zdobyczy degeneratów i nie wierzymy fałszywym prorokom obiecującym nowy raj na Ziemi. Wiemy, że jedyne, co nam pozostaje, to przetrwać, bo to właśnie my jesteśmy rycerzami pustkowi…